DEKALOG
DEKALOG
Ignacy Loyola w swoich Ćwiczeniach omawia trzy sposoby modlitwy. Pierwszy z nich polega na rozmyślaniach o przykazaniach, (drugi na kontemplacji znaczenia każdego słowa modlitwy, trzeci na modlitwie w rytmie oddechu). Święty pisze: Ten sposób modlitwy polega na podsunięciu pewnej formy, sposobu i pewnych ćwiczeń, by się dusza mogła przez nie przygotować i czynić postępy, a także by modlitwę Bóg mógł z przyjemnością przyjąć (…)[238].
To jedna z inspiracji tego tekstu. Drugą przyniosły… wakacje, oglądany Woodstok 2003 z Jurkiem Owsiakiem i decyzja pewnego studenta socjologii, który w październiku wstępuje do seminarium. Młodzi, chaos wartości i – mimo wszystko – pragnienie hierarchii, poszukiwania autorytetu, dążenia do określenia swojego miejsca w świecie i zrozumienie tegoż świata. Świat bowiem dla młodych jest albo sensowny, pełen sensu, albo bezsensowny, pozbawiony sensu. Czy tak wolno ontologicznie podzielić świat? Czy istnieją tylko te dwie odpowiedzi?
Wydaje się, że tylko niepoprawni idealiści i marzyciele oraz młodzieńczy zapał błogosławionego wieku dojrzewania dzielą świat na czarno-biały. My, ludzie dorośli, dojrzali, doświadczeni wiemy, że świat jest nie tylko wielobarwny, ale przede wszystkim ma różne odcienie szarości. Wiek, nabywane przestrogi życiowe, wyuczone zasady, według których bezboleśnie funkcjonuje się w świecie, sprawiają, że z pobłażaniem patrzymy i traktujemy zapaleńców cierpliwie czekając, aż im „minie”. A jednak. Jezus mówi: Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Czy nie jest też tak, że człowiek raz mówi: życie jest piękne, warto żyć (czyt. ma sens), innym zaś razem: życie jest bez sensu, po co to wszystko? Gdzie biegnie granica sensu świata? W którym miejscu zaczyna się jego bezsens?
Myślę, że jak w zwierciadle, symetria sensu i bezsensu świata przebiega właśnie przez… Dekalog.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Wiadomo, bożkiem może być wszystko: praca, pieniądze, rozrywka, seks, hazard itd. Świat ma sens, kiedy wszystko czym żyję, co stanowi treść mojej powszedniości i niecodzienności znajduje swój początek i koniec w Bogu. Chociażby za pośrednictwem modlitwy. Chociażby za sprawą refleksji zgodnej z własnym sumieniem. Życiu umyka sens, kiedy pośpiech, zabieganie, ale i słaba wola czynią życiowe działania wyłącznie moimi; kiedy ja sama staję się bożkiem dla siebie. Pierwsze przykazanie to nie demokratyczny wniosek – to stwierdzenie faktu, realistyczna przestroga. Nie będziesz brał Imienia Pana Boga swego nadaremnie. Oczywistością jest, że – w znaczeniu tak dosłownym, jakim jest akt mowy – nie wzywa się imienia Boga po próżnicy, jak mawiała moja babcia. Zwracam się do Niego mając świadomość aktu, którego dokonuję. Zwracam się do Niego w sprawach dla mnie ważnych. Jest raczej kwestią maniery językowej czy niechlujstwa językowego nadużywanie pewnych słów jako ozdobników, emocjonalnych podkreśleń. Wedle wielu użytkowników języka Imię Boga, Jezusa również do nich należy. Przykazanie zatem jest min. zakazem owej beztroski.
Czy to tylko tyle? Czy tylko w takich przypadkach wzywam Imienia Bożego nadaremno? Nie. Świat jest bez sensu, gdy modlę się, wzywam Imienia Boga – nie wierząc, że On mnie słucha, słyszy i wysłuchuje. Świat jest bez sensu, gdy nie ma w nim nadziei. Gdy ja sama nie mam nadziei – że coś się zmieni, poprawi, wyprostuje, rozplącze. Wzywam Jego Imienia daremnie prosząc bez ufności, dziękując bez serca, przepraszając „bo tak wypada” bez wglądu w swoje prawdziwe ja. A potem – ilekroć uciekam od doświadczenia pustyni serca, posuchy uczuć i przeżyć, od poddania się Jego woli i łasce – zatracam sens istnienia i gubię się. Jakże często trudno jest wzywać Imienia Bożego nie nadaremno. Ufać po kres pewności, że On słucha, słyszy i wysłuchuje.
Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Świat bez świętego dnia, w którym codzienność prześwietlona zostaje niezwykłym blaskiem Kogoś poprzez nasz czyn refleksji i wdzięczności, jest monotonny, jednolity, ciemny. Tu nie chodzi tylko o niedzielne pójście do kościoła. Raczej o uczynienie tego pójścia początkiem i sercem owego świętowania. Świętowanie to znaczy nadawanie zwyczajności własnego życia sensu, przywracanie sensu zatraconego w pośpiechu.
Włączam swoje życie w Ofiarę Eucharystyczną w szczególny dzień, niedzielę. Dzień pierwszy. Dzień pamiątki Jego zmartwychwstania. To niedziela jest ważna. Ją właśnie mam świętować
Radość z własnego zbawienia, z nadziei oglądania Boga w przyszłości twarzą w twarz nadaje sens światu. Radość i pokój rodzą się ze świętowania. Z czynienia rzeczy i spraw uroczystymi, niezwykłymi, ważnymi. Świat jest bez sensu, gdy nie świętuję świętego dnia. W nim bowiem jest początek wszelkiej świętości.
Czcij ojca swego i matkę swoją. Świat w ogóle, nie tylko świat dziecka, ma sens, gdy dziecko ma kochających je rodziców. Gdy dziecko, dorastający człowiek, wreszcie sam jako dorosły ma rodziców. Ma kogoś, kto należy do świata dojrzałych, wypróbowanych przez życie, doświadczonych, udzielających wsparcia, porady, pociechy. Świat jest bez sensu, gdy rodzina rozpada się. Rodzice żyją uwikłani w kłótnie i awantury, wzajemne urazy, pretensje, oskarżenia. Świat jest bez sensu, gdy rodzice dążą do rozwodu i gdy rodzina rozpada się. Gdy ojciec lub matka jest alkoholikiem. Gdy rodzice żyją ze sobą, ale tak naprawdę nie są małżeństwem. Gdy rodzice są niedojrzali i kaleczą na różne sposoby swoje dzieci. Gdy wyrzekają się swego dziecka. Jakże dziecko ma wówczas czcić swoich rodziców?
Świat jest bez sensu, gdy dziecko nie potrafi, nie może czcić swoich rodziców. Gdy modląc się do Boga, nie potrafi powiedzieć Ojcze nasz. Gdy Maryja Matka to abstrakt religii. Świat jest bez sensu, gdy dziecko umieszcza rodziców w chłodni swych uczuć, poranionych, okrutnie bolących.
Nie zabijaj. Chyba nie potrzebne są statystyki, by stwierdzić, że przeważająca część ludzkości żyje w pokoju. Szanując prawo innych do życia i samemu żyjąc w pokoju. Nie jest prawdą jednak to, że świat staje się bez sensu tylko wtedy, gdy odbiera się drugiemu fizycznie życie. Jest też bez sensu, gdy zabija się własne zdrowie, nie dba o nie; gdy niszczy się swoje środowisko.
Jest bez sensu, gdy nie kocha się siebie samego. Zabija w sobie radość, optymizm, nadzieję. Gdy ulega się marazmowi tumiwisizmu. Gdy nie walczy się o siebie.
Świat jest bez sensu, gdy nie kocha się bliźniego. Gdy pojawiają się na nim narkomanii, alkoholicy (w ogóle wszelkiej maści – holicy). Gdy zaludniają świat ludzie poranieni, skrzywdzeni, pozbawieni wolności, którą daje miłość.
Ja, mój bliźni i świat – nie zabijać, szanować życie, naturalny pęd ku dobru, wspierać rozwój, pielęgnować wzrost. Wtedy światu nadaje się sens.
Nie cudzołóż. Są wzorową rodziną. Mają troje dzieci, w tym dwoje już dorosłych. Działają czynnie we wspólnocie Domowego Kościoła. Prowadzą Poradnię Przedmałżeńską. Wielokrotnie dawali świadectwo swojej żywej wiary i miłości ku sobie i Bogu. Potrafią mówić otwarcie o swojej religii. Modlą się wspólnie codziennie wieczorem. Kochają swoje dzieci, kształcą je, wspierają finansowo. Teraz wydarza się jednak w ich życiu coś, co nazywają bez ogródek – rodzinnym dramatem. Najstarsza córka związała się mężczyzną, marynarzem, z którym spędza wolne chwile, weekendy. Mieszkają wtedy razem, są ze sobą. Na próbę – jak mąż i żona. Ale ślub planują… za dwa lata. Jedyną rzeczą, która pozostaje rodzicom, jest trwać przy dzieciach z własnym „nie”.
Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już w swoim sercu dopuścił się cudzołóstwa. (…) Każdy, kto oddala swoją żonę (…) naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. (Mt, 5, 27-32)
Świat ma sens, gdy otwarcie wyrażamy protest wobec wszelakich objawów cudzołóstwa. Nawet za cenę utraty bliskich, zranienia ich, zadania bólu. Albo za cenę utraty popularności, miana nowoczesności, pójścia z duchem czasu. Świat ma sens, gdy wola, rozum, sumienie zwyciężają uczucia, pożądania, namiętności. Gdy człowiek ujarzmia w sobie swoje zwierzę.
Nie kradnij. Doświadczyłam kiedyś sytuacji, w której okradziono mnie z nowo wypłaconej pensji. Poczucie poniżenia, oszukania, upokorzenia nie da się z niczym porównać.
W Polsce posiadacze rowerów zaopatrują się w grube łańcuchy z zamkiem szyfrowym. A przejażdżka do miasta i pozostawienie roweru w miejscu publicznym to ryzyko szaleńca.
Idąc przez miasto, robiąc zakupy, wsiadając do autobusu, tramwaju kurczowo trzymam swoją torebkę w obawie przed byle bandziorem gotowym mi ją wyrwać.
Na początku ubiegłego roku szkolnego jeden z uczniów mojej klasy został okradziony z… podręcznika.
Wchodząc do sklepu napotykam baczny, czujny wzrok sprzedawcy lub jego pomocnika. Jestem obserwowana jako pół klient, pół złodziej.
Świat jest bez sensu, gdy nie można zaufać drugiemu. Gdy nieustannie trzeba strzec się bliźniego – potencjalnego złodzieja.
A co ze złodziejami wartości – dobra, prawdy, przyjaźni, nadziei? Znamy powiedzenie podciąć komuś skrzydła. Tak, można ukraść komuś nadzieję, ufność. Pozbawić kogoś wiary w siebie, w drugiego. Obedrzeć z sensu świat.
Znany jest też zwrot złodziej czasu. Mówimy na telewizję, inetrnet, że pożerają nasz czas. M.Król – Fijewska w jednym z numerów Charakterów zauważa, że każda rzecz, którą biorę do ręki, z którą wchodzę w kontakt staje się poprzez mój wybór potencjalnym pożeraczem mego czasu. W tym sensie, np. zakup gazety prowokuje sytuację utraty przez mnie pewnej ilości czasu. Świat staje się bez sensu, gdy produkuje się w nim bezużyteczne śmieci, rozpowszechnia je i wodzi za nos użytkowników.
Aby przywrócić sens światu należałoby przywrócić sens pracy, jej etos moralny.
Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu. Wszyscy znamy dziecięcą zabawę „w głuchy telefon”. Wystarczy, że w grze bierze udział więcej niż pięciu uczestników, a hasło zawiera się w zdaniu, aby początkowa wersja była odmienna od końcowej. Tak żyje plotka, zasłyszane o kimś opinie, powtarzane zdania. Gdy z bliźniego wychodzi nagle jakieś monstrum – świat traci sens. Świat traci sens, gdy konkurent mówi o swym rywalu, deprecjonując wartość jego usług. Gdy nie wiem, co jest prawdą a co fałszem na skutek sprzecznych informacji, których celem nie jest przekaz prawdy, ale samo zaistnienie.
Nie pożądaj żony bliźniego swego. Ani żadnej rzeczy, która jego jest. Świat traci sens i życie traci sens, gdy polega ono na nieustannej pogoni za rzeczami, które trzeba zdobyć, posiąść, aby… być szczęśliwym. Badania psychologiczne wykazały już wielokrotnie, że reklama (weźmy choćby pod uwagę reklamę telewizyjną) często wywołuje u ludzi przygnębienie, smutek, frustracje, poczucie bezwartościowości i pustki, nienasycenia. Człowiek myśli: nie mogę osiągnąć tego, co proponuje reklama, ani stać się kimś takim super we wszystkim – najczęściej chodzi o wygląd – toteż nie mam żadnych podstaw do tego, by być szczęśliwym.
Nieustanne porównywanie się z innymi, sąsiadami, kolegami w pracy; nieustanne dążenie do wpasowania się w promowany powszechnie (przez kogo?) wzorzec – spędza sen z powiek, staje się treścią życia.
Świat, w którym człowiek nie chce być sobą, staje się sprzeczny, nielogiczny. Ucieczka od siebie samego, zatopienie się w poszukiwaniu cudzej skóry dla własnego przebrania jest oznaką zagubienia sensu.
O wiele bardziej dramatyczna sytuacja powstaje wtedy, gdy wymienia się rzeczy na osoby i traktuje osobę jak rzecz. Własny mąż, żona staje się przeszkodą do urzeczywistnienia szczęścia. Świat, którego ceną jest cierpienie, ból, krzywda, nieszczęście współmałżonka i dzieci, nie ma sensu.
Oddajmy teraz głos pewnemu młodzieńcowi, który wyznaje: Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje? W odpowiedzi słyszy: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Nie wystarczy żyć tak, by nie odzierać świata z sensu, życia z wartości. Należy uczynić coś więcej. Miłość do Chrystusa, do siebie, do bliźniego wymaga radykalnej zmiany stanu dotychczasowego. Ta miłość wymaga ofiary. Młodzieniec odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. To wizja stanu człowieka w dobie niepowodzeń. Należy jednak pamiętać, że młodzieniec ma zawsze wybór.
Lata 2000.