Dobro
Dobro
W piątym numerze Znaku w 1998 roku ukazał się artykuł pana Jacka Filka pt. „Zło, które czynimy”. W wielu miejscach nie podzielam zdania autora. Z wielką uwagą przeczytałam więc artykuł tegoż autora „O sprzedajności zła” (28.03.99 TP) oraz kolejne księdza Hryniewicza (18.04.99 TP) i Andrzeja Osęki (6.06.99 TP). Muszę przyznać, że mój sprzeciw dotyczący poglądów i refleksji powyższych autorów pogłębił się. Niech mi będzie wolno podzielić się odmiennymi przemyśleniami.
Już samo postawienie pytania „Dlaczego zło sprzedaje się lepiej niż dobro?” uważam za mylące. Sugeruje ono bowiem, że zło sprzedaje się lepiej. Co prawda W.Hryniewicz i A.Osęka podają dla przeciwwagi zła wiele przykładów dobra, ale przez takie zestawienia odpowiadają oni w gruncie rzeczy na powyższe pytanie pana Filka. Więcej, odpowiadają oni też na ukrytą we wnętrzu tego pytania sugestię: czego jest więcej na świecie. Swoista to licytacja!
Sądzę, że niefortunność powyższych pytań polega na postawieniu znaku równości pomiędzy dobrem i złem jako równorzędnym „towarem”. Tymczasem należy konsekwentnie określić naturę zła i naturę dobra jako odrębnych wobec siebie „bytów” (można się spierać o ich ontologię), zastanowić się nad kategorią (o ile taka w ogóle istnieje), która umożliwiałaby porównanie ilościowe tych faktów ( w co wątpię) oraz zdecydowanie zaprzeczyć przesłankom ujawniającym wizję człowieka, który zasadniczo nie jest zdolny do miłości (Znak, J.Filek), czy „w gruncie rzeczy potrafi(my) czynić dobro” (TP, W.Hryniewicz).
Kiedy mówimy o złu, przeciwstawiamy je dobru i odwrotnie. Językowa para antonimów służy często do charakteryzowania natury owych bytów. Czy słusznie? Zauważmy, że chociaż czerń postrzega się przez kontrast z bielą, to przecież z istotą czerni biel nie ma nic wspólnego. W relacji dobra i zła opisowość natury obu z nich przez odwoływanie się do kontrastu uznałabym za jednokierunkową: aby opisać dobro nie trzeba odwoływać się do kategorii zła, aby powiedzieć coś o złu koniecznym jest posłużenie się aspektowością natury dobra. Zło zaprzecza dobru, nie odwrotnie (rozumując zaprzecza jako czynność wtórną w porządku istnienia). Posługując się definicją zła możemy postrzec, że zło, które człowiek doświadcza „obraża ludzkie poczucie sprawiedliwości: dzieje się coś, co się dziać nie powinno. Człowiek zostaje pozbawiony czegoś, co mu się słusznie należy. (…) Stad klasyczna definicja zła jako braku dobra i to dobra należnego.” (Słownik teologiczny, red. A.Zuberbier, 1988).
Dobro uznałabym więc za naturalną zasadę i sedno bytu człowieka i istnienia świata. Naturalną, zasymilowaną, niezauważalną wręcz, podobnie jak powietrze czy światło słońca. Zło pojawiając się na tej arenie musi zostać zauważone. Czyni niesprawiedliwość i krzywdę. Dla swego istnienia i rozpleniania się wymaga – jak słusznie zauważa J.Filek – publiczności. Odwrotnie dzieje się z dobrem: „dobro upublicznione traci na dobru”. Co z tego wynika?
Dobro egzystuje w przestrzeni osoby ludzkiej i jej indywidualnych aktach twórczych. Zło żyje i wegetuje dla zyskania poklasku, wzbudzenia zazdrości, wywołania gniewu.
Dobro istnieje dla samego siebie (dosadniej: Dobro istnieje dla Samego Siebie) i z samej swojej natury jest życiodajne. Zło jest zawsze ukierunkowane, nastawione na osiągnięcie celu: zniszczenie dobra.
Zło wymaga publiczności, dobro współuczestnictwa.
O tym, kim się jest, decyduje sama osoba ludzka, nie zaś sytuacje. Sytuacje nie określają wartości moralnej czynów człowieka. Toteż fakt, iż znalazłam się w kręgu osób będących świadkami, np. wypadku samochodowego, pożaru czy innego nieszczęścia nikomu nie daje prawa do przypisywania mi roli publiki (zła) i gapia. Wiele par oczu widzi sytuację, ale może czyjeś serce w tym momencie się modli, inne doznaje współczucia i solidarności, jeszcze inne doznaje przestrogi i poruszenia wiodącego ku dobrej zmianie? Czyż wreszcie ten właśnie, który sam patrzy na –jak to określono- tłum gapiów nie jest Gapiem numer 1, osądzającym i odsądzającym się od swych braci, lepszym od nich we własnym mniemaniu o świadomość sytuacji? Nie wolno tak szafować gapiami, ani publicznością.
Dobro by być postrzegane potrzebuje oczu wiary: „nie powiedzą: Oto tu jest albo Tam. Oto bowiem Królestwo Boże pośród was jest.” (Łk, 17,21)
Nie zgadzam się również z przypisywaniem miana obojętności, jako postawy i reakcji zarówno względem dobra jak i zła. „Obojętność wobec dobra oznaczałaby nie rozpoznawanie dobra” (J.Filek). Oddychając, nie myślę o tym co chwilę, że oddycham, nie przeliczam litrów czy hektolitrów wdychanego tlenu, nie rachuję uderzeń serca, a jednak dokonuje się dobro. Żyję. Codziennie uczestniczę w dobru jako ja, osoba, stworzone dobro oraz jako ja otoczona zewsząd ty, relacjami ze światem. To nie obojętność, ale słuszne poczucie sprawiedliwości, tak ma właśnie być. Normalne i naturalne, co się należy, choć bez zasługi człowieka. Współuczestniczymy w dobru dnia powszedniego, czyniąc dobro, a raczej nie mogąc go nie czynić. Nigdy też nie jesteśmy obojętni wobec zła. Albo sprawujemy je sami, albo doznajemy go na własnej skórze, albo jesteśmy jego świadkami. W tym ostatnim wypadku nasza reakcja nosi tylko pozory obojętności. Oglądając i słuchając zła, wchłaniamy w siebie owo zło jak gąbka wodę, nasiąkamy złem, które wcześniej czy później eksploduje: „to, co z ust wychodzi,
pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym.” (Mt 15,18-20).
Zło w jakiejkolwiek postaci zawsze pozostawia jakiś ślad w człowieku, zawsze go dotyka i rani.
Innym, dającym do myślenia, spostrzeżeniem J.Filka jest stwierdzenie, że oglądanie zła daje poczucie bycia lepszym (zły jest bardziej zły niż ja), a oglądanie dobra „przypomina nam o nie podjętych możliwościach bycia dobrym (…). Krótko mówiąc, dobry jest bardziej dobry niż ja (…).” Otóż, prawdziwe dobro i doświadczenie go (bezpośrednio czy też przez ogląd) wzbudza zgoła odmienne reakcje: uskrzydla, dodaje sił, otwiera na nowe możliwości, na dobro i… rodzi dobro. Po spotkaniu z Dobrem każdy człowiek się zmienia: począwszy od pasterzy i mędrców, poprzez łotra na krzyżu, skończywszy na mnie osobiście. Spotkanie wymaga współ-uczestnictwa. Dobro nigdy nie popycha ku rozpaczy; nie kusi: tamten jest dobry, ty nie. Dobro mówi: bądźcie doskonali. Bądźcie – to leży w zasięgu waszych możliwości; do tego bądź człowiek został stworzony i powołany.
Zastanawia mnie „niesprawiedliwość” J.Filka w traktowaniu dobra. Napisałam, że dobro widzi się oczami wiary. Zło, jako kategoria, byt duchowy, nie wymaga wiary? Zło może postrzec każdy, a dobra nie? Ale napisałam również, że dobra nie określa się przez zło; zła natomiast nie sposób określić bez odniesienia się do dobra. Śmierć to brak życia, choroba to brak zdrowia, piekło to brak Boga.
Dobro ma jedno oblicze, a zło tysiące twarzy – stwierdza autor pytania: dlaczego zło sprzedaje się lepiej niż dobro? A może przyczyną takiego postrzegania rzeczywistości jest specyficzna selekcja, z góry powzięte założenia? Dobro musi spełniać jakieś nadzwyczajne warunki, by zostać zauważone i zakwalifikowane do kategorii dobra w ogóle? A przecież kalejdoskop dobra zawarty został już w pierwszym rozdziale księgi Rodzaju, a każdy następny dzień ubogaca go i poszerza.
Na pytanie pana Filka odpowiem więc tak: zło sprzedaje się, a nawet rozdaje darmo; te działania są zgodne z naturą zła. Zło żeby żyć musi się sprzedawać. Nie sprzedaje się lepiej, bo nie ma konkurenta. Dobro jest niesprzedawalne. Dobro jest. Dobro Jest.
1998r.
Wysłane do” Znaku”