Tatry - fotosłowne relacje
Tatry zimą
*
Mieszczanin w górach
Kulig przez miasto sunie
śnieg
śmieją się dzieci w sankach
Koń parska brzęcząc dzwonkiem
śnieg
śnią góry o kołysankach
Kołyska sanie płozy
śnieg
I góral zasłuchany
I jeszcze mój nieśmiały
szept
Jak pięknie tu
o rany…
*
Tajemnica Czerwonych Wierchów
Patrzył na Czerwone Wierchy
czerwieniało dokoła
jakiś Cień
zczerwienił
mu twarz
zacienił
zapadł
Zmierzchało
Żadna czerwień m n i e
nie dotknęła!
żaden Cień
żaden blask
C o ś ominęłam!
Tylko Czerwony Wierch się czerwienił
i jego twarz
*
Jeśliś
Jeśliś stworzył taaakie
góry
i ten śnieg
tony całe
I nasadził tyyyle
drzew
i te mgły
mlecznobiałe
I jeśliś po tym
śniegu morzem
w zielone świerki
wierzył choć przez kilka chwil
To uwierz
że pod moim słowem
skutym lodem
jakaś zieloność także śpi
*
Kochany pętak
Myślałam, że nie boję się
żadnej góry, śniegu ani wiatru.
Że niepotrzebni są mi ludzie
pętaki na szlaku.
Myślałam, że każdą drogę
dam radę przedeptać.
Że nikt mi nie dorówna.
Że jestem najlepsza.
Nie myślałam, że t a k a
góra istnieje pod śniegiem,
t a k i wiatr, t a k a mgła,
że lodem wieje.
Nie myślałam, że będę tęsknić
do bólu za pętakiem.
Żeby tak choć w oddali ujrzeć
jak drepcze szlakiem.
*
Nad Gęsią Szyją
niebo
Niczym nad Mount Everestem
dziewicze
nietknięte stopą ludzką
Tylko
wykrzykniki z chmur
palce wysmukłe
właściciela gór
i słońca żar
na białym
jak opłatek śniegu
usiadł
Na Gęsiej Szyi
wszystko pachnie
od stóp aż po szczyt
świętością
przeznaczoną dla niesprawiedliwych
c e l o w o
Tatry latem
*
Patrzę z góry
na góry
Jak słup soli
ze strachu
skamieniałam
z zachwytu
W mocnych butach
na skrzydłach
żona Lota
z plecakiem
patrzy z góry
na góry
na szlaku
*
Wchodzę na szczyt
Głowę mam w chmurach
Skaliste anioły
wokół mnie
rozpostarły skrzydła
Próbuję wejść do nieba
Choć przez chwilę
pobyć sobie tam
Biały obłok
odbywa straż
Ale ja nadal
pcham się na szczyt
z nadzieją
*
Omamiona
wiatrem
słońcem
trawami
wybaczam Bogu brak miłości
przeżywam krótkie szczęście
Górska łza wpada
do stawu na dno
*
Moja góra
zeszłorocznych wierszy
królowa
Kosówki
potokiem deszczów
smaga w twarz
Niskie chmury
zebrała
ściągnęła
cisnęła
na wiatr
Moja góra
Dumna góra
Łka
*
Na słonecznym szczycie
od wielu dni mokrych
Serce obłoku
wybiela się